Henryk Wiśniewski urodził się 18 stycznia 1936 roku w Brodach koło Gniewu w powiecie tczewskim. Rodzice – Jan i Zofia z domu Cichocka prowadzili gospodarstwo rolne. Miał cztery siostry i trzech braci. Szkołę podstawową ukończył w Gniewie. Był junakiem w organizacji Służba Polsce. Zdobył wykształcenie zawodowe w Kwidzynie i odbył zasadniczą służbę wojskową. W wieku 20 lat stracił ojca i wtedy cała rodzina przeniosła się do Kwidzyna. Z miastem nad Liwą związał swoje całe dorosłe życie. Pracując, zdobył średnie wykształcenie. W 1959 roku zawarł związek małżeński z Marią Podwalską. Szczęśliwe małżeństwo miało dwóch synów: Jana Henryka i Mirosława oraz córkę Barbarę.
Był zawsze postrzegany jako człowiek zajmujący się nie polityką, a pomaganiem ludziom w rozwiązywaniu ich codziennych problemów. Całe życie związany był z lewicą, ale ten związek traktował jako społecznikowską służbę. Obce mu były ideologiczne spory i wszelkie intrygi, nie dopuszczał możliwości wykorzystywania pełnionych stanowisk do prywatnych celów. Sprawowane funkcje widział jak możliwość działania na rzecz innych mieszkańców w warunkach, jakie wtedy były realne i możliwe. Ta opinia została o Nim do końca życia. Na emeryturze był przez kilkanaście lat społecznie prezesem zarządu Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Pierwiosnek”. Jego szczególnym darem był łatwy kontakt z ludźmi. Potrafi zawsze do nich dotrzeć, wysłuchać i porozmawiać.
11 października 1998 roku uzyskał mandat radnego miejskiego i swój dobry wynik powtórzył jeszcze trzy razy w kolejnych wyborach samorządowych. Przez radnych wszystkich opcji postrzegany był jako niestety coraz rzadziej spotykany społecznik – pasjonat, który nie przejdzie obojętnie obok zniszczonego mienia, dziury w jezdni i w chodniku, a zwłaszcza ludzkiej krzywdy. Mieszkańcy osiedla Hallera , na którym mieszkał ponad 35 lat, znali go z interpelacji w sprawach ich codziennych bolączek, podejmowanych na niemal każdej sesji Rady Miejskiej. Przewodniczący Rady Miasta Kazimierz Gorlewicz trafnie zauważył na wieść o Jego śmierci, że „Heniu był wspaniałym człowiekiem, który powtarzał, iż nie jest od uprawiania polityki, lecz od działania. Zawsze dostrzegał sprawy mieszkańców”. Aktywnie pracował w komisjach Rady Miasta, w tym bardzo trudnej do Spraw Rodziny i Przydziału Mieszkań, w Budżetowej i w Rewizyjnej. Był osobą niezmiernie sympatyczną. Zawsze wesoły i uśmiechnięty, powszechnie darzony szacunkiem i uznaniem.Ciężko przeżył tragiczną śmierć najstarszego syna. Przez ostatnie 4 lata dzielnie zmagał się z chorobą nowotworową, przyjmując kolejne dawki chemioterapii, niezliczone kroplówki i inne leki. Przez ten cały czas był wielkim optymistą i niemal do końca wierzył w możliwość pokonania straszliwej choroby, która zdawała się w pewnym momencie już być zahamowana. Wahał się czy startować w ostatnich wyborach samorządowych. Zachęcałem Go do tego, gdyż widziałem, że świadomość bycia potrzebnym i utrzymywanie codziennych kontaktów z ludźmi, pomaga Mu w tej walce. Odwiedzałem Go wiele razy. Do końca żył sprawami miasta i o nich opowiadał.
Antoni Barganowski