Bywają lukrowane lub z posypką. A w środku ze śliwką, morelą, różą, wiśnią, maliną, czekoladą (czasem z dodatkiem mięty), budyniem i co tam komu jeszcze przyjdzie fantazja wcisnąć.
Ponoć, jak pojawiły się w Polsce, nie były słodkie tylko wytrawne i nadziewane słoniną. Ale i dziś są tacy co jedli już z kaszanką, kawiorem, wątróbką drobiową, a nawet musztardą (uff).
Te słodkie mają u nas ze cztery wieki i szczególnie popularne są właśnie w Tłusty Czwartek, ostatni tydzień karnawału i ostatni czwartek przed wielkim postem, kiedy można sobie pozwolić na znacznie więcej niż zwykle. W mrokach pogaństwa w ten dzień świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Raczej są niezdrowe, bo zjedzenie jednego to 250-300 kalorii. A Polacy średnio dziś zjadają 2,5, choć znamy takich co i do dziesięciu dziś dobiją. To dzień udręki dla tych co na pudełkach, kolejnej diecie cud, tych dbających o linię i próbujących po raz kolejny wcisnąć się w slim fity. No tak, ale …ponoć jak ktoś dziś nie zje przynajmniej jednego pączka, nie będzie miał szczęścia przez cały rok. No i po co tak ryzykować? Bo jak mówi tradycja: „Tłusty Czwartek dzień rozpusty! Każdy wcina pączek tłusty.”