Jeśli ktoś zasiadając do derbowego pojedynku pomiędzy piłkarzami ręcznymi Torus Wybrzeża oraz MMTS-u Kwidzyn spodziewał się zażartej rywalizacji od pierwszej do ostatniej sekundy, to… dokładnie takie spotkanie otrzymał! Na boisku żadna z drużyn nie chciała ulec drugiej, jednak po raz drugi w tym sezonie lepsi okazali się gdańszczanie – 25:24. MMTS mógł doprowadzić do rzutów karnych, ale rzut Ryszarda Landzwojczaka w ostatnich sekundach meczu znakomicie wybronił Artur Chmieliński i komplet punktów został w Gdańsku.
Kwidzyn od Gdańsk dzieli nieco ponad 100 kilometrów. To niewiele, podobnie jak w tabeli PGNiG Superligi odległość pomiędzy oboma klubami była przed spotkaniem 22 kolejki niewielka, ponieważ wynosiła zaledwie trzy punkty. Wygrana gospodarzy dawała im uprzywilejowaną pozycję przed ostatnimi czterema seriami gier, natomiast przegrana oznaczała w praktyce koniec walki o miejsce wyższe, aniżeli „10”.
Pierwsze trafienie rzutem bieżnym zanotował Michał Potoczny i to goście lepiej weszli w mecz. Wyrównanie przyszło dopiero w 4 minucie za sprawą skutecznej kontry Piotra Papaja (1:1). Żadna ze stron nie rzuciła się od razu do gardła przeciwnikom, dlatego wynik nie zmieniał się zbyt często. Po upływie 7 minut na tablicy było zaledwie 2:2, a rzut karny wykorzystał stały egzekutor tego fragmentu gry, czyli Mateusz Kosmala. Zespoły przede wszystkim starły się nie popełniać głupich błędów i twardo zaciskać szyki w destrukcji (4 żółte kartki w 9 minut z obu stron). Pierwszą karę dyscyplinarną obejrzał Jacek Sulej w 10 minucie i to pozwoliło kwidzynianom odskoczyć na dwie bramki (3:5). Goście wykorzystywali swoje okazje za sprawą Potocznego, natomiast Wybrzeże miało po swojej stronie dobrze dysponowanego Kosmalę (5:6 w 13’). Gospodarze w 14 minucie mieli pierwszą przewagę i to dało im możliwość odrobienia wszelkich początkowych strat (6:6), a za chwilę wyjść na pierwsze prowadzenie (7:6). Arkadiusz Ossowski przypomniał jednak gdańszczanom, dlaczego cieszy się zaufaniem Patryka Rombla i przywrócił status quo. Szczypiorniści czerwono-biało-niebieskich zaczynali delikatnie przejmować inicjatywę, a jej idealną egzemplifikacją była akcja Keliana Janikowskiego na 10 do 8 (20’). Pierwsza część spotkania zakończyła się przewagą gdańszczan 12:10.
Jędrzej Zieniewicz po zmianie stron dał bramkę kontaktową gościom (12:11), a Potoczny akcję później wyrównanie (12:12). Cała zaliczka sprzed przerwy uleciała w niecałe trzy minuty. Na domiar złego na ławkę kar powędrował Mateusz Jachlewski i Wybrzeże musiało sobie radzić w osłabieniu. Na kłopoty tego dnia najlepszy był Mateusz Kosmala, który grał przy skuteczności 100% (6/6). Po przeciwnej stronie czaił się jednak Jakub Szyszko i to on doprowadził do remisu (14:14) w 36 minucie gry. Prawoskrzydłowy gdańszczan pomylił się dopiero przy próbie nr 7 z rzutu karnego, a w kontrze odpowiedział Potoczny. Goście dużo agresywniej bronili przed własnym polem bramkowym i w ferworze walki z boiska wyleciał Damian Przytuła, a tę nieobecność wykorzystał Patryk Pieczonka (15:15 w 39’). Gospodarze odzyskali momentalnie utraconą przewagę za sprawą skrzydeł (Papaj, Kosmala) i do końca pozostawało niewiele ponad kwadrans (17:16). Żadna ze stron nie cofała ręki i ciężko było wróżyć którejkolwiek drużynie wygraną…
Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale Kwidzyn pogroził palcem rywalom trzema trafieniami z rzędu Zieniewicza, Biegaja oraz Kriegera (17:18). Wtedy do głosu doszedł Janikowski ze swojej ulubionej pozycji rzutowej. Obrotowy Wybrzeża powtórzył swój atak w 49’, a za zbyt sugestywne reakcje 2 minuty kary otrzymał trener Jaszka. Mecz wchodził w decydującą fazę. Za kilkadziesiąt sekund jeszcze ciemniejsze chmury zebrały się nad głową kwidzynian, kiedy Michał Peret dołączył do swojego szkoleniowca, a ze skrzydła na 20:18 rzucił Papaj. Atmosfera robiła coraz bardziej gorąca. Gdy wydawało się, że gospodarze mają wszystko pod kontrolą, stracili kolejno: Santiago Mosquerę oraz Gądka i to MMTS grał w podwójnej przewadze (52’). Wypełnienie całej linii defensywnej było niezwykle trudne, a Krieger kontynuował pościg swojego zespołu (21:20 w 54’). Ostatnią naradę zarządził niezwykle spokojny do tej pory trener Jurkiewicz. Gdańszczanie przetrzymali najgorsze i na końcowe 5 minut wrócili do pełnego zestawienia.
W końcówce bitwa zamieniła się w wojnę i nikt nie zamierzał się poddać (22:22 w 56’). Gdy odpowiedzialność ważyła najwięcej, nie zadrżała ręka Jachlewskiemu, Kriegerowi, a następnie Pieczonce oraz Adamczykowi (25:24). Na 20 sekund przed zakończeniem regulaminowego czasu gry o czas dla swego zespołu poprosił Bartłomiej Jaszka. Przed szansą na doprowadzenie do remisu stanął Ryszard Landzwojczak. Niestety rzut obrotowego MMTS znakomicie wybronił Artur Chmieliński, co przekreśliło marzenia kwidzynian o rzutach karnych. W efekcie Derby Pomorza po raz drugi w tym sezonie zakończyły się zwycięstwem Gdańska.
Torus Wybrzeże Gdańsk – MMTS Kwidzyn 25:24 (12:10)
Wybrzeże: Chmieliński – Stojek, Mosquera Mayo 1, Pieczonka 5, Gądek, Jachlewski 3, Sulej, Kosmala 8, Papaj 3, Adamczyk 1, Janikowski 4.
MMTS: Matlęga, Szczecina – Grzenkowicz, Orzechowski 1, Krieger 3, Peret, Zieniewicz 2, Biegaj 2, Guziewicz, Ossowski 2, Potoczny 9, Nastaj, Szyszko 1, Landzwojczak 2, Jankowski, Przytuła 2.
Poprzedni artykułRuszyły szczepienia
Następny artykułMłodziczki na topie