„ZŁE BAŚNIE” – seans DKF Powiększenie
2020 BERLINALE Srebrny Niedźwiedź
Najlepszy scenariusz Damiano D’Innocenzo, Fabio D’Innocenzo
REALIZACJA | OBSADA |
Reżyser – Damiano D’InnocenzoFabio D’InnocenzoScenariusz – Damiano D’InnocenzoFabio D’InnocenzoZdjęcia – Paolo CarneraMontaż – Esmeralda CalabriaScenografia – Emita FrigatoPaolo Bonfini | Elio Germano – Bruno PlacidoBarbara Chichiarelli – Dalila PlacidoGabriel Montesi – Amelio GuerriniMax Malatesta – Pietro RosaIleana D’Ambra – Vilma TommasiLino Musella – Profesor BernardiniMassimiliano Tortora – narrator |
O FILMIE
Upalne lato, rzymskie przedmieścia. Lejący się z nieba żar sprawia, że czas stoi tu niemalże w miejscu. Do włoskiej sielanki jednak daleko, zwłaszcza, gdy przekroczy się próg świata wykreowanego przez braci D’Innocenzo. Rzeczywistości, w której każda chwila jest jak zgrzyt noża po szkle. Zamieszkujące to miejsce rodziny na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniają. Podobnie jak wiele innych, dzielą swoje radości i smutki, a lepsze momenty przeplatają gorszymi. Tyle, że tych drugich, połączonych z narastającą frustracją oraz agresją powodowaną sytuacją osobistą, materialną czy klasową, jest tu zdecydowanie więcej. Domy nie są już schronieniami, stając się niemymi świadkami sadystycznych zachowań ojców oraz bierności matek. Obojętność dorosłych najmocniej uderza w najmłodszych, którzy mogą się okazać prawdziwą siłą wywrotową tej historii. Ta ujęta w formułę mrocznej współczesnej baśni opowieść to kino ekstremalnych emocji, angażujące widza do ostatniego nerwu.
Niewiele jest dziś we włoskim kinie równie gorących nazwisk jak bracia D’Innocenzo. Padają nawet porównania do amerykańskich braci Safdi – z podobną intensywnością potrafią przenieść na widzów niepokój swoich mocno pogubionych bohaterów. Zrobiło się o nich głośno trzy lata temu, kiedy nieznani nikomu trzydziestoletni bliźniacy Fabio i Damiano – synowie rybaka, którzy nie ukończyli żadnej szkoły filmowej – dostali się na festiwal w Berlinie z filmem „La terra dell’abbastanza”. Po międzynarodowym sukcesie gangsterskiej opowieści z przedmieść Rzymu pomogli Matteo Garrone pisać scenariusz „Dogmana”, wydali tomik poezji i album fotograficzny. Zaraz potem nakręcili „Złe baśnie”, które z Berlinale wyjechały już ze Srebrnym Niedźwiedziem. Zamknięcie kin uniemożliwiło wprawdzie test we włoskich kinach, ale na VOD poradziły sobie nieźle, by następnie zdobyć pięć prestiżowych nagród Błękitnej Wstęgi – w tym dla najlepszego włoskiego filmu zeszłego roku.
Idą za ciosem – już za chwilę ich trzeci pełny metraż zatytułowany „America Latina” powalczy w Wenecji o Złotego Lwa. Tymczasem na polskie ekrany trafiają „Złe baśnie”. Koniec lata wydaje się na to idealną porą, bo film jest aż lepki od parnej atmosfery włoskiej kanikuły. Nie jednak tej wymarzonej na plaży w Sorrento czy w Portofino, lecz skwaru doskwierającego gdzieś na podmiejskim osiedlu, skąd nie sposób wyjechać, bo albo trzeba pracować, albo nie ma za co. Jesteśmy w Spinaceto, miasteczku bez właściwości położonym tuż za GRA – autostradową obwodnicą Rzymu, pamiętną bohaterką „Rzymskiej aureoli” Gianfranco Rosiego. Jeśli jednak czułe spojrzenie włoskiego dokumentalisty kazało w brzydocie i pospolitości jej okolic szukać piękna i oryginalności, to optyka braci D’Innocenzo jest bezlitosna: w złym mieście w złe lato opowiadają złe historie.
Zaczyna się jeszcze dość spokojnie. Sąsiadujące ze sobą dom w dom rodziny zasiadają wspólnie do kolacji w ogrodzie: świerszcze zawodzą monotonnie, plastikowa zastawa wala się po stole, z ust dorosłych wypływa dym elektronicznych papierosów. Ojcowie z fryzurami na detektywa Rutkowskiego kozaczą (jednego z nich gra Elio Germano – najbardziej utytułowany włoski aktor swego pokolenia, reszta obsady jest odkryciem), dzieci chwalą się świadectwami, matki utyskują na nauczycieli. Każdy musi być od kogoś lepszy, a raczej znaleźć kogoś gorszego od siebie. Męczący posiłek zapowiada coroczny koszmar wakacji: dla dzieci z rodzicami, dla rodziców z dziećmi. Tym razem jednak może być jeszcze gorzej, co zwiastują krwawe doniesienia z telewizji. Coś ciężkiego unosi się w powietrzu i objawia w nastoletnich ciążach, zalęgnięciu się wśród dzieci wszy i zarazków odry, czy w podziurawionym basenie ogrodowym. „To pewnie Cyganie”…
Bohaterów podzielić można na trzy grupy: prócz uczniów zwolnionych tymczasowo z obowiązku szkolnego są ich sfrustrowani rodzice oraz równie niesympatyczni belfrzy – ważną rolę w filmie odegra nauczyciel chemii (konstrukcja „Złych baśni” jest doprawdy bezbłędna – Srebrny Niedźwiedź za scenariusz w pełni zasłużony). Jest też narrator, który głosem mężczyzny w średnim wieku czyta zapisany zielonym długopisem pamiętnik nastolatki. Już to budzi pewien dyskomfort, wprowadza „creepolski” nastrój. Ale przecież niepokojąca jest sama poetyka baśni, pełna krzywdy (także dziecięcej) i okrucieństwa, mająca w założeniu raczej oswajać z okropieństwami życia niż je lukrować.
Podobnie działają bracia D’Innocenzo – używają cukierkowej muzyczki i aż nazbyt pięknych zdjęć Paolo Carnery, by podkręcić nieco baśniowy klimat, ale nigdy nie odchodzą zbyt daleko od realizmu, lekko tylko słodyczą rodem z dobranocek maskują swą żarłoczną ironię. Jeśli dodać, że lekturą zadaną tu dzieciom na lato jest „Duch z Canterville” Oscara Wilde’a, właściwe irlandzkiemu szydercy mieszanie grozy z humorem wyda się tym bardziej czytelne. Dlatego, gdy narrator zwierza się ze swych wyrzutów sumienia, że opowiada tak błahą, smutną i pesymistyczną historię, czujemy, że reżyserzy wcale ich nie podzielają. Mają wyraźną satysfakcję z wysadzania w powietrze kolejnych elementów tego świata, przez co nietrudno byłoby oskarżyć ich o mizantropię i ojkofobię – na podobnej zasadzie, jak zarzuca się ją w Polsce Szumowskiej.
Owszem, „Złe baśnie” są satyrą na włoskie przedmieścia, na niższą klasę średnią i jej aspiracje, nakręcane przez telewizję Berlusconiego. I są krytyką ostrą, wyrastającą jeszcze z ducha Pasoliniego, uznającego konsumpcjonizm za zagrożenie większe od faszyzmu, i Sergio Cittiego, kontynuującego tę tradycję w wersji buffo. Nie trzeba zresztą sięgać zbyt daleko, bo niektóre obrazki z filmu braci D’Innocenzo znamy dobrze i z naszego podwórka, mogłyby złożyć się na współczesne baśnie polskie: porno oglądane na komórkach przez rodziców i naśladowane przez dzieci, wylewająca się spod kurtuazji zawiść, toksyczna męskość szukająca upustu w fantazjach o gwałcie na sąsiadce. Albo w zawziętym grillowaniu.
ADAM KRUK – Kino nr 9/2021