„NIEWINNA” 03.01.2011 godz. 19.00
Obsada: Liam Neesonjako, Antonio Banderas, Laura Linney
Reżyseria: Richard Eyre
Peter (Liam Neeson) i Lisa (Laura Linney) są małżeństwem od ponad dwudziestu lat. Ich świat wydaje się być poukładany: Peter jest odnoszącym sukcesy biznesmanem a Lisa cenioną projektantką butów. Pewnego dnia Lisa znika. Peter jest załamany. Jednak rozpacz zmienia się w furię gdy w komputerze żony znajduje jej intymne zdjęcia z innym mężczyzną. Ten sam człowiek – Ralph (Antonio Banderas) od lat wysyła Lisie e-maile. Zdruzgotany Peter podejmuje desperacką próbę zmierzenia się z przeszłością żony. Planuje poznać Ralpha i go zabić. Na podstawie opowiadania Bernharda Schlinka (Lektor) specjalista od obsesji i odważny obserwator reżyser Richard Eyre (Notatki o skandalu) przedstawia pełen namiętności thriller. Liam Neeson, Laura Linney i Antonio Banderas w intrygującej historii, gdzie miłość zmienia się w obsesję.
„BAZYL – CZŁOWIEK Z KULĄ W GŁOWIE” 10.01.2011 godz. 19.00
Obsada: Ricardo Darin, Soledad Villamil, Guillermo Francella
Reżyseria: Juan Jose Campanella
„Sekret…” jest najbardziej kasowym filmem w swoim kraju przynajmniej od ćwierćwiecza. A to coś znaczy. Bardzo ceniony jest też w innych krajach latynoskich. Przecież nie bez powodu. Trudno byłoby taki sukces tłumaczyć formułą thrillera zręcznie połączonego z romansem, płynną narracją i popularnymi na tamtejszym rynku aktorami. Dobrze opowiedzianych filmów jest dzisiaj wiele. Trzeba więc w tej opowieści o nieformalnym śledztwie w sprawie brutalnego morderstwa i gwałtu, trwającym bodaj 25 lat i nie doprowadzającym w końcu do jakiegoś widowiskowego rezultatu, poszukać drugiego dna. Tytuł „Sekret jej oczu” – w oryginale chodzi o ich oczy – sugeruje wątek romantyczny. Oczywiście – jest, nawet na pierwszym planie, choć nie taki banalny. Benjamin od pierwszego wejrzenia zakochuje się w swojej nowej szefowej. I w jej oczach wyczytuje wzajemność. Ale to miłość niemożliwa do spełnienia. Benjamin, o zwyczajnym nazwisku Esposito, jest ustawiony znacznie niżej w hierarchii zarówno służbowej, jak i społecznej, jest także starszy. Natomiast Irene Menendez-Hastings reprezentuje bogatą klasę średnią, jest kobietą autorytarną, bogatą, na stanowisku. No i bardzo piękną. Gra ją Soldedad Villamil, zaś Benjamina – Ricardo Darin. Mimo upływu czasu niewiele zmieniają się fizycznie, tego wymaga mocna w kinie latynoskim konwencja melodramatu. Tworzą parę Wiecznych Kochanków, którzy nie mogą przyznać się do swego uczucia. Ale kto wie – finał sugeruje zmianę, choć minęło (a może dlatego, że minęło…) 25 lat. W filmowym świecie latynoskiego melodramatu na miłość nigdy nie jest za późno. Jednak inne kwestie pozostaną nierozwiązane. Świadomie, bowiem w filmie rozważa się problem pamięci jako procesu, który nieodwołalnie osłabia obraz przeszłości, zaciera ostrość dawnych przeżyć. Benjamin opisuje w swojej zaczynanej wciąż na nowo powieści fakty, ale kiedy te stronice czyta Irene, pamięta wydarzenia inaczej. Rzeczywistość jest już inna. W Argentynie około roku 1983 wprowadzona została demokracja. Czy w tej nowej sytuacji należy wybaczać? Morales, mąż zamordowanej nauczycielki, przekonuje Benjamina: „Zapomnij!”. Ale sam pamięta i dokonuje własnej zemsty – w ukryciu więzi mordercę i chce to robić do końca życia. Być może dokonuje aktu sprawiedliwości, ale sam skazuje się na dobrowolną izolację. Rozliczeń z przeszłością dokonywać trzeba inaczej. W jakimś głębokim sensie film przekazuje skomplikowany stan społecznej świadomości dzisiejszej Argentyny. Właśnie na tym polega jego znaczenie. Przedstawia konwencjonalnymi środkami thrillera i melodramatu sytuację, z której nie ma jednoznacznego wyjścia. Sytuację, którą kształtuje czas. Która wymaga pamięci.
Andrzej Kołodyński Kino.
„PARAISO TRAVEL” 24.01.2011 godz. 19.00
Obsada: Angelica Blandon, Raul Castillo, Aldemar Correa
Reżyseria: Simon Brand
Podróż do raju – sens tytułu jest, oczywiście, ironiczny. Rajem dla emigrantów z Ameryki Południowej mają być Stany Zjednoczone, ale „amerykański sen” nie spełnia się łatwo, jeśli spełnia się w ogóle. To wiedzą z pewnością emigranci z całego świata, nie tylko Latynosi. Jednak śnić nie przestają. „Paraiso Travel” nie jest pierwszym filmem na ten temat i nie przynosi niespodzianek, ale ujmuje szczerością i brakiem uproszczonej, propagandowej dydaktyki. Para młodych ludzi z Medellin w Kolumbii decyduje się na nielegalną podróż do Nowego Jorku.
Etapy podróży do Ziemi Obiecanej ukazane zostają w retrospekcjach utrzymanych w sprawozdawczym, realistycznym stylu. To koszmarna odyseja. Zaczyna się dobrze, lotem do Panamy, ale potem jest już wyczerpująca kilkudniowa droga autobusem i na piechotę, noclegi w nieopisanie nędznych ruderach, niebezpieczna przeprawa przez rwącą rzekę między Gwatemalą a Meksykiem, zakończona napadem bandy Marasów, rabujących pieniądze i gwałcących kobiety, wreszcie transport ciężarówką przez amerykańską granicę. I tak grupa „indocumentaro” – nielegalnych emigrantów stawia pierwsze kroki w wymarzonym Nowym Jorku, z którego widzi na razie tylko nieopisanie brudną, zatłoczoną noclegownię.
A jednak w tym melodramacie nie ma tonu moralizującego. Simon Brand, reżyser znany przede wszystkim z wideoklipów i reklamówek, sięgnął po powieść z 2001 roku kolumbijskiego pisarza Jorge Franco (dostępna w Polsce). Przeniósł ją uczciwie na ekran, opierając się na solidnej dokumentacji, ale nie po to, żeby osądzać i ostrzegać potencjalnych emigrantów, lecz żeby ukazać pewną sytuację psychologiczną. Emigracji nic nie wstrzyma, zbyt mocne są powody ekonomiczne i polityczne, a „amerykański sen” w konfrontacji z latynoskimi reżimami niesie hipnotyczną nadzieję wolności, osiągalnej nawet dla skazanego na wieczne ukrywanie się „indocumentado”. Simon Brand dotyka jakby mimochodem szerszej kwestii: nieodpartej potrzeby zmiany. Wszystko jedno, czy motywowana jest racjonalnie, czy pozostaje całkowicie irracjonalna. Ta potrzeba kierowała niegdyś wędrówką ludów. Niegdyś? Fakty mówią za siebie. Najwyraźniej znowu żyjemy w takiej epoce.
Andrzej Kołodyński Kino.
„CHLOE” 31.01.2011 godz. 19.00
Obsada: Liam Neeson, Amanda Seyfried, Julianne Moore
Reżyseria: Atom Egoyan
Mówi się o „Chloe” jako o pierwszym czysto mainstreamowym kroku Egoyana. I nie chodzi nawet o to, że jego film to remake francuskiego thrillera „Nathalie” w reżyserii Anne Fontaine, gdyż autorka pierwowzoru, zmuszona do kompromisów podczas realizacji, sama nie była zadowolona z końcowego efektu i przez to ciekawa perspektywy Egoyana. Problem z „Chloe” polega na dużych uproszczeniach fabularnych oraz psychologicznych; film praktycznie ani na chwilę nie wychodzi poza ramy gatunkowe dreszczowca w rodzaju „Fatalnego zauroczenia”, co z pewnością będzie rozczarowaniem dla widzów zaznajomionych z poprzednimi dokonaniami reżysera. Zaobserwować można jednak starania, by wywindować scenariusz na wyższy poziom – „Chloe” obfituje w niedopowiedzenia, bezgłośnie zadane pytania o motywację poszczególnych bohaterów, ich emocjonalne i seksualne potrzeby, lecz wszystko to jest jakby rozrzedzone przez konwencję thrillera, z której Egoyan nie może się wyzwolić.
Kusząca jest myśl o „Chloe” jako thrillerze erotycznym, sugerująca obyczajową sensacyjność tego, co możemy w filmie zobaczyć – błędnie. Egoyan eksploruje bowiem seksualność jako stan umysłu, nie odzierając jej jednakże z cielesności, i znakomicie oddaje to stylistyka filmu. Zwraca uwagę oświetlenie planu: niektóre kadry są przywołaniem atmosfery obrazów Rembrandta. Świetnie pracuje kamera stałego współpracownika Egoyana, Paula Sarossy’ego. Dzięki niemu zimne, wręcz aseksualne Toronto nabiera cech zmysłowych, uwodzicielskich. Co więcej, reżyser umieszcza postaci w określonych kontekstach: Catherine wśród przeźroczystego szkła, okien, które umożliwiają jej podglądactwo i z drugiej strony narażają na „voyeryzm”, ponadto stając się ważnym punktem tragicznego finału. Za to Chloe zestawia Egoyan z lustrem – w jego tafli poznaje dziewczynę najpierw widz, potem Catherine.
Bartosz Czartoryski Kino.
WSZYSTKIE PROJEKCJE KINOTEATR UL. KATEDRALNA 18