Fragmenty tekstu pochodzą z najnowszego wydania „Kropli Historii”, które poświęcone są wydarzeniom jakie miały miejsce w Kwidzynie, w 1982 r. Zeszyt można nabyć w Kwidzyńskim Centrum Kultury: Pokoje Gościnne „WWW”, przy ul. 11 Listopada 13 oraz w kasie Kinoteatru przy ul. Katedralnej 18.
Ośrodek Odosobnienia w Kwidzynie funkcjonował od marca 1982 r. utworzono go na terenie półotwartego Zakładu Karnego przy ul. Lotniczej 1(…). Jednorazowo w obozie przebywało około 150 osób, ale łącznie przewinęło się przezeń dwukrotnie więcej internowanych. Kwidzyński Ośrodek Odosobnienia był drugim co do wielkości na Pomorzu, po Strzebielinku pod Wejherowem.
W Kwidzynie znaleźli się przedstawiciele najróżniejszych nurtów solidarnościowej opozycji. Władze twierdziły, że wśród internowanych prym wiedli radykałowie z KPN i NZS oraz doradcy. W dniu 13 sierpnia 1982 r., a więc w przeddzień akcji pacyfikacyjnej, w kwidzyńskim Ośrodku Odosobnienia więziono
łącznie 148 osób (…).
Warunki w celach nie były komfortowe z powodu panującej tam ciasnoty, ale niedogodność tę łagodził fakt, że drzwi były otwarte w godzinach od 8 rano do 22.00. Z niektórych relacji wynika, że internowani mogli się odwiedzać i toczyć swobodne rozmowy, ponieważ strażnicy nie byli wszędobylscy (…). Mieli także możliwość praktycznie nieograniczonego korzystania ze spacerów do godz. 22.00, a czasem i dłużej, bowiem niektórzy internowani pragnęli za wszelką cenę pokazać władzom, że za nic mają więzienne przepisy, skoro zostali bezprawnie uwięzieni (…).
Na terenie ośrodka prowadzono działalność poligraficzną i wydawniczą, która odbywała się oczywiście bez zgody i wiedzy władz więziennych i była przejawem rażącego naruszania regulaminu. Drukowano m.in. czasopismo „Nasza Karta”, „podziemne” znaczki pocztowe, własne obwieszczenia i regulaminy, plakaty upamiętniające wydarzenia poznańskiego czerwca 1956 r. oraz plakaty z podobizną Lecha Wałęsy i napisem „Uwolnić” (…).
Materiały „drugiego obiegu” powstałe w kwidzyńskim więzieniu, nie były sztuką dla sztuki. Znaczną część z nich kolportowano na zewnątrz przy pomocy internowanych, którzy wychodzili na wolność, a jeszcze częściej przy pomocy członków rodzin odwiedzających więźniów (…)
W piątek 6 sierpnia 1982 r. delegacja internowanych uzgodniła z komendantem więzienia majorem S. Mikołajczykiem, że w najbliższą sobotę rodziny zostaną wpuszczone bez oczekiwania pod bramą. W sobotę widzenia odbyły się według ustalonego scenariusza, ale na apelu, który odbył się około północy okazało się, że brakuje internowanego Mirosława Andrzejewskiego z Siedlec, który podczas widzenia z bratem podjął decyzję o ucieczce (…).
„Zniknięcie” Andrzejewskiego stało się bezpośrednim powodem odwołania komendanta kwidzyńskiego ośrodka dla internowanych(…). Ugodowego komendanta majora Stefana Mikołajczyka zastąpił mjr Juliusz Pobłocki z Zakładu Karnego w Sztumie (…). Internowali obchodzili „miesięcznicę” wprowadzenia stanu wojennego śpiewając pieśni patriotyczne przed barakami(…). W tym samym czasie, kiedy internowani celebrowali własne święto, odbywała się ceremonia przejęcia władzy w Zakładzie Karnym przez nowego komendanta (…).
Komendant Pobłocki nie respektował sposobu widzeń z rodzinami uzgodnionego przez internowanych z jego poprzednikiem (…). Przed bramą ośrodka zaczęła się gromadzić grupa odwiedzających (…). Za bramą ośrodka stanął około czterdziestoosobowy oddział Służby Więziennej ze Sztumu w pełnym rynsztunku – w hełmach, z pałkami, bronią i w mundurach moro. Niektórzy z funkcjonariuszy mieli na kaskach napis ZOMO, stąd internowani sądzili, że mają do czynienia z tą formacją (…).
Około godz. 12.00 na „zakazanym” terenie naprzeciwko budynku administracyjnego, w którym zazwyczaj odbywały się widzenia, stało już kilkadziesiąt osób. Internowani zachowywali się spokojnie, śpiewali „Rotę”, „Pieśń konfederatów barskich”, pieśni religijne i skandowali „Wpuścić rodziny!” Do tego momentu była to pokojowa manifestacja.
Następnie do akcji wkroczyły oddziały porządkowe Służby Więziennej ze Sztumu, w żargonie więziennym nazywane „atandą”. Wpuszczono je do środka zamiast rodzin, które zostały zepchnięte sprzed więzienia i przeniosły się na pobliski wzgórek. Tam były legitymowane i odsyłane pod eskortą na dworzec kolejowy – pozbywano się w ten sposób świadków (…).
W tym samym czasie „atanda” przygotowywała się do akcji, uruchamiając motopompę strażacką, którą dysponuje każdy zakład karny (…). Internowani, widząc, co się święci, rozpoczęli odwrót z „zakazanego” terenu, przechodząc z powrotem przez otwory w siatce. Innym udało się otworzyć bramę wewnętrzną pomiędzy budynkami administracyjnymi a barakami. Następnie brama została zatrzaśnięta, żeby nie ułatwiać uzbrojonemu oddziałowi wtargnięcia na teren baraków (…).
Kiedy uruchomiono więzienną motopompę, rozpoczęła się akcja pacyfikacyjna – zaczęto polewać internowanych. Pierwszą ofiarą padł człowiek, który pozostał po drugiej stronie siatki – kpt. Pobłocki skierował prosto na jego twarz strumień wody z odległości ok. 2 metrów, i dosłownie ściął go z nóg. Po chwili koledzy przeciągnęli ofiarę na swoją stronę. Internowani próbowali się bronić przed wodą, przyciągając blaty od stołów do siatki, ale nie na wiele się to zadało. W pewnym momencie zostali zepchnięci z placu do baraków. Jedną z najbardziej poszkodowanych osób był Władysław Kałudziński z Olsztyna, który nie zdążył zejść z dachu i został sprowadzony na ziemię przez strażników. Na placu został skatowany do nieprzytomności, choć dla nikogo nie stanowił zagrożenia (…)
W pewnym momencie, około godz. 13.00-13.30 – większość internowanych znalazła się w barakach, udało im się zabarykadować wspólne wejście do baraków II i III, niestety tylko na chwilę (…)
Pacyfikacja baraków rozpoczęła się od bloku II w celi nr 14. Uzbrojeni po zęby funkcjonariusze wchodzili całymi grupami do środka. Zaczęło się od nakazu zdarcia plakatu z napisem „Solidarność” i zdrapania w ciągu 10 minut napisów ze ścian. Następnie była „rewizja” polegająca na totalnym demolowaniu wszystkiego (…). Przedstawiciele prawa i sprawiedliwości przywłaszczali sobie także niektóre przedmioty osobiste więźniów i wyszli, dając im czas na usunięcie symboli solidarnościowych. Po kilkunastu minutach powrócili i zaczęli wyciągać internowanych na korytarz, gdzie urządzono im „ścieżkę zdrowia” polegającą na tym, że przez szpaler kilkudziesięciu funkcjonariuszy przepędzano internowanych i bito ich, celując w głowę i klatkę piersiową. Akcja była bardzo perfidnie zorganizowana – na podłodze rozbito szklaną butelkę z pastą do podłogi. Internowali upadali, biegnąc po tej osobliwej ślizgawce (niektórzy boso!), przez co zbierali jeszcze większe razy od rozjuszonych strażników.
Scenariusz zastosowany w celi nr 14, powtórzył się w celi 23 i 25, które ucierpiały najbardziej (…). Po spacyfikowaniu bloku II uzbrojony oddział przeniósł się na blok I – była godzina 13.30 lub 14.00. Tutaj bijący podzielili się na mniejsze, kilkunastoosobowe grupy, które pod dowództwem oficerów wchodziły po kilka razy do cel, bijąc i upokarzając internowanych (…).
Z zestawienia sporządzonego przez internowanego Andrzeja Piesiaka już 3 września 1982 r., a więc zaledwie dwa tygodnie po pacyfikacji, wynika, że z ogólnej liczby 148 internowanych, pobito 79 osób (w bloku I – 28, w bloku II – 31, zaś w III – 20), z czego 40 osób ciężko, zaś 13 bardzo ciężko. Podana ilość 40 osób pobitych ciężko jest wielkością przybliżoną – pisał A. Piesiak – i prawdopodobnie nie ujmuje wszystkich, gdyż ze względu na obrażenia głowy i nerek spodziewać się należy zaburzeń zdrowotnych u większej ilości internowanych (spośród 79 pobitych). Niewątpliwie do ofiar zaliczyć należy te wszystkie przypadki rozstrojów nerwowych i zaburzeń psychicznych, które ujawniły się i jeszcze się ujawnią.
W niedzielę rano, 15 sierpnia 1982 r. przez więzienny radiowęzeł ogłoszony został komunikat znoszący dotychczasowe swobody (…).
Od samego początku dostęp internowanych do pomocy medycznej był bardzo ograniczony – pomoc przychodziła wolno i nie do wszystkich potrzebujących. Część lekarzy z kwidzyńskiego pogotowia i szpitala zachowywała się tak, jakby była dyspozycyjna wobec władz więziennych i milicyjnych (…).
Już pod koniec sierpnia władze podjęły kroki zmierzające do zatuszowania faktycznego przebiegu wydarzeń. Postępowanie dowodowe w tej sprawie prowadzone przez prokuraturę wojskową w Elblągu było parodią, podobnie jak nadzór nad nim sprawowany przez przedstawiciela Prokuratury Generalnej w Warszawie (…).
Uroczystość odsłonięcia tablicy „Pamięci internowanych w roku 1982 w Zakładzie Karnym w Kwidzynie, wiernych ideałom Solidarności, walczących o wolną niepodległą i sprawiedliwą Polskę.”