Kwidzyn ma szczęście do ludzi doświadczonych przez los i historię. To niewątpliwie bogactwo tzw. Ziem Odzyskanych, bo po wojnie trafiło tu wiele osób z różnych stron dawnej Polski. Tak było także z Panią Anną Kopisto, którą dziś pożegnaliśmy na cmentarzu komunalnym w Kwidzynie. Zmarła w wieku 97 lat, zostawiając po sobie bogate świadectwo własnych dramatycznych przeżyć. Do Kwidzyna trafiła w 1947 roku, przez Syberię, Iran, Palestynę, Włochy i Anglię. Urodziła się w 1922 roku w Starej Wilejce na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej. Jej ojciec Jakub Siedow był oficerem w carskiej armii, a potem przedsiębiorcą. W latach 30.tych rodzina przeniosła się do Kostopola na Wołyniu i tam zastała ich wojna. Zimą 1940 roku Pani Anna z rodziną trafiła do sowieckiego transportu na Syberię, a następnie do Uzbekistanu. Mimo beznadziei, głodu i wycieńczających warunków nie uległa naciskom by przyjąć radzieckie obywatelstwo. W kolejnych transportach po „nieludzkiej ziemi” zmarło Jej dwoje dzieci. Została sama. W 1941 roku trafiła do powstającej w Rosji Armii Polskiej, pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Razem z armią, w oddziale Pomocniczej Służbie Kobiet, trafiła do Iranu, następnie do Iraku i Palestyny. Wykonywała zadania specjalne, którymi były wyjazdy do portu w Kairze, dokąd przypływały okręty ze Stanów Zjednoczonych z zaopatrzeniem dla wojsk alianckich. Kobiety przewoziły między innymi ubrania wojskowe, sprzęt medyczny, żywność. W 1944 roku z bazy w Palestynie żołnierki zostały przetransportowane najpierw do Egiptu, a następnie do Włoch. Jeździły z dostawami dla walczących żołnierzy pod Monte Cassino. Tam poznała swojego przyszłego męża Józefa Kopisto. Wraz z innymi kobietami-żołnierkami dowoziła materiały do bazy lotniczej, skąd startowały samoloty przewożące zrzuty dla powstańców warszawskich w Polsce. We Włoszech doczekała końca wojny. Jednak była daleko od Polski i nic nie wskazywało na to żeby miała tam szybko wrócić. Jej Polski już nie było, bo Wołyń został włączony do Związku Radzieckiego. W 1946 roku dowództwo brytyjskie zdecydowało o ewakuacji polskich wojsk do Anglii. Armia polska została wkrótce rozwiązana, a żołnierze mogli powrócić do kraju lub wybrać emigrację. Wraz z mężem myśleli o wyjeździe do Australii, kiedy okazało się, że część rodziny przeżyła wojnę. 8 grudnia 1947 roku wrócili do Polski, niezbyt entuzjastycznie witani przez komunistyczne władze. Byli jednak u siebie, z bliskimi. W Ojczyźnie, do której wędrowali przez osiem lat. Wojenne wspomnienia Anny Kopisto, spisane przez Panią Barbarę Kozdroń można przeczytać na: http://protektor.com.pl/pestka/droga-na-wschod.
Anny Kopisto wędrówka do Polski
ZNAJDŹ NAS:
NAJNOWSZE WPISY
Lodowisko w Kwidzynie
Nie ma zimy, nie ma śniegu, ale jest lodowisko! Oficjalne otwarcie: 6 grudnia, godz. 18.00, boisko SP 5 przy ul. Hallera. Jak co roku:
- korzystanie z...