„ZA WCZEŚNIE” – DKF Powiększenie
O FILMIE:
Siedemnastoletnia Ayanna, spędza ostatnie lato w domu przed rozpoczęciem studiów.
Jest odważna, pewna siebie i nie szuka miłości – aż do momentu, gdy poznaje nieco
starszego Isaiaha, producenta muzycznego, który właśnie przeniósł się na Harlem.
Między bohaterami rodzi się uczucie. Szybko jednak gorący, letni romans ustępuje
miejsca zazdrości i podejrzliwości, a Ayanna będzie musiała się zmierzyć ze
złożonością świata dorosłych.
Reżyser Rashaad Ernesto Green i aktorka Zora Howard postawili sobie pytanie, czego im brakuje we współczesnym kinie Afroamerykanów i doszli do wniosku, że trudno byłoby im znaleźć piękną i poruszającą opowieść miłosną. Przystąpili więc do pisania scenariusza „Za wcześnie” – pełnometrażowego filmu, któremu nadali taki sam tytuł, jak krótkometrażówce zrobionej razem w 2008 roku. Wówczas, w wieku czternastu lat, Howard grała dziewczynę mierzącą się samotnie z problemem niechcianej ciąży. W nowym filmie przypadła jej rola siedemnastoletniej Ayanny, która zakochuje się w starszym od siebie, trochę wycofanym Isaiah (Joshua Boone), marzącym o zostaniu kompozytorem. Jej bohaterka wiele przemyśleń zapisuje w formie wierszy, których autorką jest sama Howard. I są to, na szczęście, bardzo przyzwoite kawałki poetyckie; sytuują one „Za wcześnie” w nurcie literackim kina afroamerykańskiego, obok „Nie jestem twoim murzynem” Raoula Pecka czy „Tongues Untied” Marlona Riggsa.
Niedojrzała, zielona miłość została pokazana w filmie Greena realistycznie i subtelnie. Niezdarność i skrępowanie bohaterów czy ich introwertyczne problemy z komunikacją sprawiają, że dla starszej publiczności może to być niesentymentalna podróż do czasów pierwszych zakochań i związanych z nimi perypetii. Z kolei bezpretensjonalne sceny seksu, doskonała obsada drugo- i trzecioplanowa przyjaciół protagonistów czy wreszcie przekonujące odegranie przez Howard i Boone’a młodszych od siebie bohaterów sprawią, że widzów w wieku zbliżonym do filmowych kochanków nie dopadnie w kinie głębokie zażenowanie.
Green i Howard poznali się przed laty, mieszkając w tym samym budynku w Harlemie; reżyser jest więc dla aktorki kimś w rodzaju starszego brata. Ich trochę pospieszna praca nad scenariuszem, czy jeszcze bardziej nerwowy plan filmowy, na który przypadło raptem dziewiętnaście dni zdjęciowych, dały efekt prostoty i surowości. Po szczęściu, jakie spotkało Greena przy okazji debiutu pełnometrażowego „Gun Hill Road”, gdy znalazł producenta zainteresowanego realizacją tego projektu nawet bez lektury scenariusza, przy „Za wcześnie” nie miał już tak lekko. Film zrealizował za skromne granty i własne środki – wykorzystując doświadczenia zebrane tymczasem przy produkcjach telewizyjnych. To właśnie na małym ekranie nauczył się ekonomii i szybkości, które były konieczne, żeby „Za wcześnie” mogło ujrzeć światło dzienne przy braku zainteresowania studiów filmowych.
Drugi film reżysera mógłby posłużyć za idealny przykład współczesnego amerykańskiego niezależnego kina sundance’owego. Dziełu Greena jest zresztą blisko do tradycji wyznaczonej przez Johna Cassevetesa. To wrażenie pogłębia użycie analogowej taśmy Kodak, na której operatorka Laura Valladao uwieczniła autentyczne nowojorskie lokalizacje (zdjęcia zresztą nie zawsze odbywały się za zgodą odpowiednich podmiotów). Stąd krytycy w recenzjach filmu odruchowo zestawiają go z wczesnymi dziełami Spike’a Lee. Green nie jest zaangażowanym politycznie czy społecznie filmowcem i unika w filmie bezpośredniego podejmowania problematyki rasowej. Jednak kreśląc trochę szersze tło związku bohaterów, dodaje do fabuły choćby białą eks-dziewczynę Isaiah. Ale tego typu elementy pojawiają się na trzecim planie, w dość niewymuszony sposób i bez akcentowania ich obecności. Oczywiście – dziś będziemy pewnie oglądać „Za wcześnie” pamiętając o ruchu Black Lives Matter i protestach rasowych w Stanach Zjednoczonych. Warto jednak pamiętać, że premiera filmu odbyła się jeszcze w styczniu ubiegłego roku na festiwalu Sundance.
Film powinni życzliwie przyjąć zarówno widzowie po prostu szukający opowieści o miłości, jak i ci, którzy są zainteresowani kinem afroamerykańskim. Przyznam się, że po ostatnich miesiącach spędzonych z eksperymentalnymi dokumentami z Afryki i USA przyjąłem „Za wcześnie” z nieukrywaną euforią. Drugi film Greena działa naprawdę odświeżająco widoczną w nim artystyczną pasją.
MAREK S. BOCHNIARZ Kino nr 10/2020,