dkf

„BENEK”

20110131 benek2 f1

reżyseria: Robert Gliński
Robert Gliński nie polemizuje ze światem, z rzeczywistością, w jakiej umieścił bohatera. Nie próbuje niczego ukrywać ani tuszować. Jednak nie po to, by jeszcze raz udowodnić, jak bardzo jest źle i załamać ręce. Przeciwnie. W ponury krajobraz wpisuje fabułę, która gorzką kronikę biedy i upadku (bo tak się właśnie „Benek” zaczyna) zmienia w optymistyczną opowieść o tym, że nigdy nie można tracić nadziei. W bajkę zatem, skwitować można. Niewątpliwie. Ale taką, która pozostaje blisko ziemi. Benek nie zostanie księciem z najwyższego piętra przeszklonego biurowca. A że spełnią się jego marzenia… Cóż, „…i życie może być piękne, trzeba się tylko zdobyć na odrobinę życzliwości wobec niego”, jak zauważył kiedyś Stanisław Dygat. Robert Gliński na tę odrobinę, a nawet znacznie więcej się zdobył. To właśnie nadało „Benkowi” szczególny rys i emocjonalną siłę, oryginalny klimat. Powstał film ciepły, mądry, mocno osadzony w społeczno-obyczajowym kontekście, jednak całkowicie wolny od publicystycznych akcentów.
Łatwo tu dostrzec echa brytyjskich komedii społecznych, a nawet dawnych filmów Franka Capry. Zatem Benek jako współczesny polski obywatel John Doe? A dlaczego nie? Najpierw dobroduszny, trochę dziecięco nieporadny, na naszych oczach, z biegiem akcji ewoluuje, dojrzewa, krzepnie, by wreszcie zrozumieć, na czym mu naprawdę zależy i to osiągnąć. Bo Benek przechodzi trudną drogę po to, by znaleźć swoje miejsce w świecie. Właśnie tym, który znał od dziecka. I trudno mu w tej drodze nie kibicować. „KINO”

 

„WENECJA”

20110131 wenecja2 f2

reżyseria: Jan Jakub Kolski
Kolski zrealizował swój nowy film na motywach opowiadania Włodzimierza Odojewskiego „Sezon w Wenecji”. Dziesięcioletni Marek pragnął wraz z rodzicami pojechać do Wenecji, o której wiedział wszystko. Ona napędzała jego wyobraźnię i marzenia. Pragnął tam pozostać. „Wenecja” była dla niego synonimem miłości, także tej do rodziców, do babci i do Polski. „Miłość! Będę kochał i będę kochany. Chcę się nauczyć mówić o miłości, bo jeszcze tego nie umiem”. Wojna rozwiała jego marzenia o weneckiej wyprawie. Pozostał tylko majątek Weroniki, do którego zjechały pozostałe ciotki: nowoczesna, niezależna Barbara, zdystansowana wobec świata, wiemy tylko, że pięknie wygrywa na fortepianie etiudy Chopinowskie, oraz sfrustrowana i załamana Klaudyna, zawalił się bowiem jej świat „warszawskich rautów”, a mąż – generał zostawił ją „w trzy minuty” i poszedł na tę swoją „wojenkę”. Jest też trzecia siostra, Joanna, matka Marka, uciekająca od rodziny i ciągle do niej powracająca. I jeszcze milcząca matka, wyczuwająca koniec dotychczasowego świata i krach beztroskiego „życia na niby”. W tym swoim dworku, wydawałoby się odizolowanym od reszty świata, niczym w zamkniętej enklawie, mają przeżyć bezpiecznie czas hekatomby, z dziećmi, ale bez mężów, na których czekają z nadzieją, a czasem bez nadziei. Jeden trafił do niemieckiego oflagu, drugi do Ostaszkowa. Ale mechanizm wojny totalnej jest bezwzględny. Śmierć wtargnie także do tej oazy spokoju i iluzji. KS. Andrzej Luter „KINO”

 

„TAK TO SIĘ TERAZ ROBI”

20110131 tak f3

reżyseria: Josh Gordon, Will Speck
Atrakcyjna nowojorska singielka, Kassie (Jennifer Aniston) decyduje się zajść w ciążę metodą sztucznego zapłodnienia. Na skutek splotu nieprzewidzianych wydarzeń, ojcem dziecka zostaje jej najbliższy przyjaciel,  wielce neurotyczny Wally (Jason Bateman), a nie starannie wyselekcjonowany dawca, przystojniak Roland (Patrick Wilson). Wkrótce  Kassie wyjeżdża do rodzinnej Minnesoty, by wychowywać dziecko. Po siedmiu latach powraca do Nowego Jorku z równie neurotycznym jak Wally synem Sebastianem (Thomas Robinson) i szykuje się do zamążpójścia. Wally lęka się jej wyznać prawdę, nie tylko o podmianie dawcy, ale i o swych uczuciach. Tak zatem wspomniane wyżej  komediowe zajście jest jednak tylko pretekstem do opowiedzenia wzruszającej, acz dość nietypowej historii miłosnej.
Jennifer Aniston od lat jest jedną z najpopularniejszych amerykańskich aktorek komediowych. Jej charyzma i wdzięk, w pełni ujawniony w słynnym serialu „Przyjaciele”, skutecznie przyciągają do kin publiczność. Aktorka, a także producentka, starannie selekcjonuje nowe projekty, odrzucając te, w których dominuje czysta zgrywa. Wybiera natomiast takie, które poruszają ważne kwestie społeczne, acz często w tonie nie do końca serio. Tak uczyniła i tym razem. Początkowo jej nowy film miał nosić tytuł „The Baster”. Scenariusz oparto na tak właśnie zatytułowanym  opowiadaniu Jeffreya Eugenidesa, laureata nagrody Pulitzera, autora doskonale przyjętych przez krytykę, znanych także i w Polsce powieści „Samobójczynie”  („The Virgin Suicides”, 1993 – na podstawie tej książki powstały „Przekleństwa niewinności” Sofii Coppoli; wznowienie polskiej powieści ukazało się już pod tym tytułem) oraz „Middlesex” (2002,  Pulitzer).

 

„BAZYL–CZŁOWIEK Z KULĄ W GŁOWIE”

20110131 bazyl f4

reżyseria: Jean-Pierre Jeunet
Bazyl nie ma szczęścia do broni. Kiedyś – wybuch miny na marokańskiej pustyni, teraz – zabłąkana kula, która utkwiła mu w mózgu. Przed laty został sierotą, dziś może w każdej chwili umrzeć. Po wyjściu ze szpitala ląduje na ulicy. Łagodnego marzyciela o wybujałej wyobraźni przygarnia grupa szmaciarzy o aspiracjach i talentach tyle różnorodnych, co niecodziennych, mieszkająca w istnej jaskini Ali-Baby. Jego przyjaciółmi zostają Maszynopis, Rachuba, Łomot, Paka, Guma, Mały Piotruś i Mama Zupa.
Jean-Pierre Jeunet oscyluje w swych filmach między światem fantazji a nostalgią, między wizją przyszłości a tęsknotą za przeszłością. Pamiętamy jego debiutancką szaloną symfonię fantastycznych, psychodelicznych wizji pod mylącym tytułem „Delikatessen”, ale jego największym sukcesem stała się „Amelia” – rozbrajająca, nostalgiczna pocztówka Paryża, z Audrey Tautou w roli czarującej czarodziejki. Skrytykowany we Francji za „regresywną i pasywną idealizację” stolicy i jej mieszkańców, Jeunet nakręcił następnie epopeję „Bardzo długie zaręczyny”, która opowiadać miała o przeszłości, ale w kontekście historycznie, politycznie i moralnie słusznym (cierpienia przypadkowych bohaterów podczas I wojny światowej). Obraz ten okazał się, jak dotychczas, najmniej osobisty. Inaczej w filmie „Bazyl. Człowiek z kulą w głowie”. Tym razem Jeunet wypowiada się chyba najswobodniej, bo odnajdujemy w filmie ogół jego fascynacji: fantastykę i nostalgię, wpisane w klasyczny schemat bajkowo-hollywoodzkiej opowieści, w której słaby, nieśmiały bohater pozytywny pokonuje silnego brutala.
Jeunet jak człowiek-orkiestra komponuje dzieło z sekwencji wymyślonych i przemyślanych, w których każdy szczegół ma swoje miejsce, a nieoczekiwane kompozycje detali przeradzają się w obiekty fantastyczne, o nieograniczonych możliwościach ewentualnej interpretacji. Film wciąga widza w świat Jeunetowej wyobraźni, zainspirowanej targiem dziwactw i staroci. Na tym targu nie brakuje postaci, przedmiotów, kulturalnych wzruszeń czy kultywowanych wspomnień. Kamera tłumaczy wynalazki reżysera na język filmowy, powstaje dzieło oryginalne, odmienne od stylistyki klasycznej czy futurystycznej, od filmu autorskiego i od stylu SF. Jest to po prostu dzieło Jeuneta, rozpoznawalne tak, jak rozpoznawalne są filmy Tima Burtona. GRAŻYNA ARATA „Kino”

 

„SAMOTNY MĘŻCZYZNA”

20110131 samotny f5

reżyseria: Tom Ford
Samotny mężczyzna to opowieść o przerwanej miłości, o samotności, która jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia i wreszcie – o wadze pozornie nieistotnych chwil. Akcja filmu prowadzi widzów przez jeden dzień z życia Georga Falconera, profesora uniwersyteckiego, który nie może pogodzić się z tym, że właśnie stracił swoją wielką miłość. Debiut   Toma Forda, słynnego kreatora mody, który pracował m.in. dla firm Gucci i Yves Saint-Laurent, to film o wielkim uczuciu, które zostawia ślad na całe życie. Samotny mężczyzna to uniwersalna opowieść o godzeniu się z samotnością, którą wszyscy odczuwamy i o wielkim znaczeniu życia tu i teraz. O wadze zrozumienia, że małe sprawy są tak naprawdę najistotniejsze. Samotny mężczyzna, jest adaptacją prozy Christophera Isherwooda, autora m.in. Pożegnania z Berlinem, na podstawie którego powstał scenariusz słynnego Kabaretu. Za niezwykłe zdjęcia odpowiada Eduard Grau, a nominowaną do Złotego Globu muzykę napisał polski kompozytor Abel Korzeniowski (Duże zwierzę).
Centralnym punktem filmu jest kreacja Colina Firtha (Mamma Mia!, Dziennik Bridget Jones, To właśnie miłość, Dziewczyna z perłą), uznawana za najlepszą w jego dotychczasowej karierze. Rola Georga Falconera przyniosła mu już m.in. nagrodę na festiwalu w Wenecji, BAFTA dla najlepszego aktora i nominację do Oscara. Partneruje mu, jak zwykle zjawiskowa, Julianne Moore (Godziny, Magnolia, Ludzkie dzieci).

 

„HEJ, SKARBIE”

20110131 hej f6

reżyseria: Lee Daniels
Zdobywca trzech nagród na festiwalu Sundance w 2009 roku, w tym nagrody Grand Prix i nagrody publiczności, HEJ, SKARBIE Lee Danielsa to ekscytujący, szczery i pełen nadziei film o zdolności jednostki do przezwyciężania słabości. Osadzony w realiach roku 1987 opowiada historię Claireece „Precious” Jones (Gabourey Sidibe) – osamotnionej szesnastolatki, po raz drugi w ciąży z ciągle nieobecnym ojcem, wykorzystywanej przez okrutną matkę (Mo’Nique). Szkoła to istny świat chaosu, w którym Precious udaje się osiągnąć dobre wyniki pomimo skrywanego sekretu – nie potrafi pisać ani czytać. Precious nie poddaje się pomimo trudności. Z pozoru niewzruszona, jest uważnym obserwatorem otaczającego ją świata, pełną ciekawości młodą kobietą z niezachwianym poczuciem, że wszystko, co się zdarza, zdarza się dla niej. Zagrożona wydaleniem otrzymuje szansę przeniesienia do alternatywnej szkoły Each One/Teach One. Dla Precious obce jest pojęcie „alternatywny,” ale instynkt podpowiada jej, że to okazja, na którą czekała. Tam, podczas warsztatów literackich, prowadzonych przez cierpliwą, ale stanowczą panią Rain (Paula Patton), Precious odbywa podróż, która ze świata ciemności, bólu i niemocy prowadzi ją do miłości i pewności siebie.

WSZYSTKIE PROJEKCJE KINOTEATR UL. KATEDRALNA 18

Poprzedni artykułStypendium sportowe Burmistrza Kwidzyna na 2011 r.
Następny artykułSpektakl z gwiazdorską obsadą