WŁOSKIE WAKACJE – seans DKF Powiększenie
REALIZACJA | OBSADA |
Reżyser – James D’ArcyScenariusz – James D’ArcyZdjęcia – Mike EleyMuzyka – Alex BelcherMontaż – Mark Day, Anthony BoysScenografia – Stevie Herbert | Liam Neeson – RobertMicheál Richardson – JackValeria Bilello – NataliaLindsay Duncan – KateYolanda Kettle – RuthHelena Antonio – Raffaella |
O FILMIE
Malownicza wioska w Toskanii, lokalne wino, najlepsze risotto i włoskie słońce, które zmienia wszystko. Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce? Robert i jego syn Jack od lat utrzymują kontakt raczej sporadycznie, a jedną z niewielu łączących ich rzeczy jest rodzinna willa w Toskanii. Kiedy Jack wpada w finansowe tarapaty, postanawia odezwać się do ojca i namówić go do sprzedaży domu. Obaj chcą jak najszybciej załatwić sprawę, podpisać odpowiednie papiery i wrócić do swojego londyńskiego życia. Wszystko jednak komplikuje się, gdy na miejscu zamiast pięknego domu, który zapamiętali, zastają kompletną ruinę. Robert i Jack będą musieli spędzić razem więcej czasu niż zakładali i przeprowadzić gruntowny remont, aby sprzedać posiadłość. Wspólne prace idą naprawdę źle, ale zagubionym mężczyznom z pomocą przychodzą mieszkańcy pobliskiego miasteczka, w tym Natalia, właścicielka lokalnej restauracji. Z każdym kolejnym dniem Robert i Jack przekonują się, że tu czas płynie inaczej, to co wydawało się ważne, może poczekać, a Toskania to miejsce, w którym być może warto spróbować wszystkiego od nowa.
„Włoskie wakacje” to reżyserki debiut Jamesa D’Arcy i najlepsze kino letnie, na jakie możecie w tym roku trafić. Niby prosta, ale za to umiejętnie opowiedziana historia, która poniekąd opowiada klasyczną opowieść, ale z jakim czyni to urokiem!
Ten film na pierwszy rzut oka sięga po oczywistą konwencję komedii romantycznej, kiedy zagubieni w życiu ludzie, będący na zawodowym i życiowym rozdrożu, spotykają się zupełnym przypadkiem… Jednak takie postrzeganie „Włoskich wakacji” byłoby spłyceniem opowiadanej w filmie historii. W tle jest przecież bowiem bolesna historia rodzinna, nieumiejętność radzenia sobie ze stratą, z żałobą, z przechorowywaniem tragedii. Mówi o braku umiejętności dialogu wewnątrz rodziny, co powoduje do bolesnych rozłamów. Owszem, film traktuje wspomniane elementy stosunkowo lekko, to nie jest dramat obyczajowy pełną gębą. Nie stanowi formy terapii, nie roztrząsa problemu w pełni, raczej nieśmiało go akcentuje, zwraca uwagę na fakt, iż takie historie się zdarzają. To tragikomedia i ten drugi człon ma kolosalne znaczenie dla opisania konstrukcji „Włoskich wakacji”. Są momenty wzruszające, są sprawnie nakręcone i świetnie zagrane sceny pojednania ojca z synem. Swoistej spowiedzi, pewnego rodzaju katharsis, które w kilku zdaniach pozwala obnażyć brak zrozumienia, uzupełnić luki w rodzinnej historii, umożliwić pierwszy krok do pojednania. Jednak głównym przekazem, jaki niesie film jest to, że da się żyć dalej, pomimo bolesnych doświadczeń. Nie od nowa – jak słusznie zauważają bohaterowie, ale dalej, pomimo bagażu. A może dzięki niemu? Traumatyczne zdarzenia z przeszłości, problemy, jakie piętrzą się wokół nas i burzą znany, bezpieczny świat wokół mogą być ciężarem, ale umiejętnie przepracowane stają się czymś znacznie cenniejszym – doświadczeniem. I pozwalają iść dalej, szukać swojej ścieżki. Nie tyle zapomnieć, co nauczyć się żyć z bagażem. Kuszą odwagą do zmian.
Ten film można uznać za płytki, prosty, sztampowy wręcz, lecz będzie to próba skrzywdzenia lekkiego, sprawnie wykreowanego kina, które nie pretenduje do epickiego, przełamującego schematy dzieła, ale serwuje nam prostą, przyjemną opowieść z pozytywnym przesłaniem.
Warto spojrzeć na „Włoskie wakacje” z dystansu. Co zobaczymy? Pochwałę prostoty życia, reprezentowaną symbolicznie choćby przez rodzinę Natalii, która potrafi cieszyć się dniem codziennym, czerpać radość z każdej chwili. Robert z Jackiem powoli uczą się tej swobody, tego uwolnienia się od schematu, w jakim tkwią (my także), pozornie nie widząc szansy na wyrwanie się. To film ukazujący – w formie lekkiej, przyjaznej opowieści – to, że zawsze jest szansa na lepsze życie, o ile odważymy się spróbować po nie sięgnąć. Co ważne, on nie zakłada, że wszystko się uda, że finał, dalszy ciąg będzie beztroski i swobodny, a jedynie pokazuje, że jest na to szansa. Reszta zależy od Roberta, Jacka, Natalii… I od nas samych, jeśli umiejętnie na to spojrzymy.
„Włoskie wakacje” to z pewnością nie jest kino odkrywcze, nowatorskie, zaskakujące. Nie obala mitów, nie roztrząsa egzystencjalnych problemów, nie mierzy się ze społecznymi traumami. Opowiada słodko – gorzką historię z happy endem jako punktem wyjściowym, który dalszy ciąg pozostawia w rękach swoich bohaterów. Lekki, przyjemny, raczący nas dobrą grą aktorską i zapierającymi dech plenerami Toskanii.