„SYTUACJA AWARYJNA” – seans DKF Powiększenie
REALIZACJA | OBSADA |
Reżyser – Jiří HavelkaScenariusz – David Dvorak, Jiří HavelkaZdjęcia – Martin ŠtěpánekMuzyka – Martin HulaMontaż – Darina Moravcikova | Igor Chmela – RomanJana Plodková – RomanaCtirad Götz – ŁowcaJenovéfa Boková – KamilaTereza Marecková – SonaBeáta Mikusová – SofieOliver Vyskočil – Petr |
O FILMIE:
Jiřiego Havelki to – po świetnie przyjętych „Właścicielach” – kolejna zjadliwa satyra na czeskie przywary narodowe. U progu letniego weekendu grupka Czechów jedzie niewielkim, lokalnym pociągiem. Gdy wskutek awarii maszynista wysiada, niezabezpieczony pociąg rusza i zmierza w przeciwnym kierunku… Jak zareagują podróżni?
Mit Medei jest głęboko zakorzeniony w europejskiej kulturze i nie przestaje fascynować kolejnych pokoleń twórców. Tragiczna historia córki Ajetesa rozkochanej w Jazonie, która porzucona przez herosa i skazana na wygnanie zabiła swoje dzieci, stawia niebywale trudne pytania natury moralnej i uniemożliwia pochopną ocenę bohaterki. W wersji filmowej starożytną opowieść starali się zinterpretować m.in. Pier Paolo Pasolini i Lars von Trier, a teraz dołącza do nich Alice Diop, utalentowana dokumentalistka o senegalskich korzeniach. Oglądając „Saint Omer„, trudno jednak uwierzyć, że mamy do czynienia z jej pełnometrażowym debiutem fabularnym. Film wychowanej we Francji autorki uderza bowiem formalną dyscypliną i bezkompromisowością oraz wyróżnia się niekonwencjonalnym podejściem do formuły dramatu sądowego. Diop zadziwia też niebywałym wyczuciem, z jakim dotyka najbardziej mrocznych i przytłaczających stanów ludzkiej psychiki oraz problemów przekraczających znane nam granice etyczne.
Sprawa z „Sytuacją awaryjną” Jiří’ego Havelki wydaje się być pozornie oczywista. Na pierwszy rzut oka komedia wygląda wyłącznie na eskapistyczną. Ale jest to mylne wrażenie. Z początkowych napisów można wywnioskować, że historia wydarzyła się naprawdę: pasażerowie pewnego lokalnego pociągu w Czechach jechali 14 minut bez maszynisty. Natomiast Jiří Havelka jako cudotwórca wydłużył te 14 minut do prawie stu (cały film trwa 103 min). Nakręcił film gęsty od komicznych dialogów, wyrazistych kreacji aktorskich oraz przekonywujących emocjonalnie i psychologicznie konfliktów. Sytuację uwięzienia w przestarzałym pociągu przedstawił w formie parodii sytuacji bez wyjścia, gdyż katastrofa, której boją się pasażerowie, wcale nie musi nadejść.
Bohaterowie są świetnie scharakteryzowani. W grupie pasażerów są: skłócone małżeństwo, młoda matka o niezbyt dobrej reputacji, myśliwy o agenturalnej przeszłości, podejrzany seksualnie pracownik zakładu pogrzebowego, nastolatka przebrana za papugę. Jest też rezolutny chłopiec, w zasadzie geniusz w krótkich spodenkach, oraz pewna wdowa wioząca prochy męża, a także młodzi muzycy rockowi i weteran RAF-u. Popełniony przez maszynistę błąd sprawia, że pociąg zaczyna jechać sam, ale w odwrotnym kierunku.
Mężczyźni gdyby tylko wykazali się większą odwagą, szybko zaradziliby sytuacji, ale więzi ich strach, asekuranctwo i brak determinacji. Jest to zatem film o grupie społecznej, która nie odczytuje racjonalnie sytuacji, w jakiej się znalazła, i która nie potrafi porozumieć się ze sobą w celu rozwiązania jej (skąd my to znamy?). Mężczyźni szpanują, kobiety drwią z nich, a podstarzały myśliwy wierzy w to, że pociąg porwali arabscy terroryści, jedynie rezolutny chłopiec ma trzeźwy stosunek do sytuacji, ale nikt go nie słucha.
Sztuka absurdu
Czy pamiętacie takie słowo „absurd”? Było ono mocno nadużywane w okresie PRL. W Polsce komunistycznej wszystko było absurdem: kolejki w sklepach, buble na półkach, zła organizacja pracy, spóźniające się pociągi, niedorzeczne plany ekonomiczne. Słowo „absurd” trafiło do potocznego języka ze sztuk Mrożka, Różewicza, Gombrowicza via kabarety Olgi Lipińskiej i duetu Laskowik- Smoleń. Stałymi elementami wykreowanych przez wymienionych artystów światów były niemożność porozumiewania się i podejmowania sensownych decyzji, uwięzienie w dziwacznych pod względem społecznym i metafizycznym sytuacjach, rozmijanie się ideałów z rzeczywistością oraz samotność egzystencjalna, zaś na płaszczyźnie komunikacji z widownią artyści ci stosowali podteksty i podwójne kody. Sztuka absurdu była odpowiedzią na polskie rozdwojenie jaźni i na narodowego pecha: tkwiliśmy w komunie, której prawie większość społeczeństwa nie akceptowała, ale musieliśmy w niej żyć, bo wiadomo, zagrażała nam wpisana do konstytucji „przyjaźń” ze Związkiem Radzieckim.
Swój teatr absurdu mieli też Czesi (m.in. sztuki Vaclava Havla) i do tej tradycji nawiązuje Jiří Havelka (nawiązuje on też do hollywoodzkich parodii filmów katastroficznych). W jakim celu to robi? Aby wyśmiać swoich rodaków za ich egoizm i pozerstwo. Żaden z dorosłych bohaterów tej historii nie jest autentyczny. Wszyscy tylko odgrywają swoje role społeczne, tak jak instruktor jazdy, który popełnia blamaż za blamażem.
Reżyser zgrabnie manipuluje czasem, wydłużając go niemiłosiernie, i strachem przed tym, co może nadejść, ale ostatecznie nie nadchodzi. Bawi się przeciąganiem struny nonsensu, bawi się też wyciągając z cylindra coraz to nowe pomysły na urozmaicenie akcji. W efekcie historia jest celowo wyolbrzymiona i przeskalowana jak w teatrze absurdu, a jej zakończenie sprowadza się do całkowitego rozładowania komicznego napięcia. Tylko widzowie zastanawiają się, czy przypadkiem ten film nie jest o nich samych